wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 1

Jeszcze jedna ostrzegajka - zaczęłam to opowiadanie jakiś rok temu więc pierwsze rozdziały mogą się wydawać lekko zabawne pod względem akcji i słownictwa.
-----------------------------------------------------------------------------
ROZDIAŁ 1: Pierwszy dzień w szkole
   *PERSPEKTYWA SAMANTY*
Zimno. Brud. Deszcz. Przytłoczenie. Biedni. To wszystko teraz mnie otacza. Może gdybym wtedy nie ujawniła, że jestem mutantem to by mnie nie wyrzucili... Niestety. Teraz muszę radzić sobie sama. Taa... Siedemnastolatka na ulicy wyglądająca jak jakaś dziwka ma niby zamiar żyć normalnie. Zwyczajne, prawda? Nagle deszcz ustępuje. Tak jakby czas się strasznie spowolnił. Zauważam, że trzyma mnie jakiś srebrno włosy chłopak. Wygląda na 19-21 lat.
- Cześć, Pietro. - Mówi do mnie uśmiechając się. Przez jego zamglone gogle słabo widać jego oczy. Ciekawe po co mu one są?, myślę.
 Świat już trochę przyspiesza. Stajemy przed jakąś szkołą.
 "SZKOŁA PROF. XAVIERA DLA UTALENTOWANEJ MŁODZIEŻY" to napis widniejący na tabliczce na murze. Dla utalentowanej młodzieży? Czy chodzi o mutanty? Pewnie tak skoro Pietro mnie tu przyprowadził.
- Przepraszam za "porwanie". Ty to...?
- Samanta. O co w ogóle chodzi? To szkoła dla mutantów czy jak?
- Trafiłaś w samo sedno. Tutaj każdy dręczony mutant może się nauczyć opanowywać swoje moce i takie tam.
 To mnie już denerwuje. Czy ja chciałam być ratowana przed dręczeniem? Czy ja mam problem z opanowaniem mutacji? Co oni? Myślą, że są lepsi bo mają jakąś tam szkołę?! Eghr...Niech będzie, pobędę tu parę dni...
 Razem z Pietrem wchodzimy przez bramę. Na dworze jest parę dzieciaków, które w ogóle nie wyglądają na mutantów. W sumie tak samo jak ja.
- Oprowadzić Cię po szkole? - Pyta Pietro.
- Nie, dzięki - Odpowiadam. Siadam na ławce, a obok mnie siedzi jakiś chłopak. Ciemny blondyn. Z jego palców lecą iskry lodowe.
- Cześć. - Wita mnie.
- Cześć.
- Jestem Bobby, ale mów mi Iceman. - Mówi i się śmieje delikatnym głosem.
  Nastaje przez chwilę niezręczna cisza.- No więc...Witaj w szkole dla mutantów- W końcu mówi. Bobby wstaje. Po chwili "rzuca" śniegiem w jakiegoś innego chłopaka. Rozglądam się za Pietrem żeby zobaczyć szkołę. Szkoła dla mutantów to naprawdę duży budynek. Ma chyba 3-4 piętra. Pewnie na pokoje dla mutantów bez domu i w ogóle. Zauważam Pietra przy drzwiach wejściowych tak jakby na mnie czekał. Wstaję i idę w jego kierunku.
- Więc jednak Cię oprowadzić? - Rzuca pytanie retoryczne. Śmieję się i mówię, że oczywiście. Chłopak otwiera drzwi i przed moimi oczami ukazuje się wielka sala, w której różne mutanty coś robią. To się uczą, to się wygłupiają, albo czytają jakieś książki.
 Idę z Pietro długim korytarzem aż trafaimy na schody.
- Tam to co ujrzałaś to główny hol gdzie czasem robimy imprezy pod nieobecność Xaviera, ale niestety on i tak zawsze o tym wie. - Tłumaczy chłopak. Wchodzimy po kilku schodkach.
 Patrzę się na srebrno włosego choć młodego Pietra i słucham go z uwagą. Przez przypadek przewracam się. Patrzę na czyjąś umięśnioną i trochę owłosioną rękę. Kładę na niej swoją i ktoś pomaga mi wstać. Przede mną stoi dość wysoki mężczyzna. Chyba przed 30. Jest bardzo umięśniony, ma czarne włosy, fryzura mi przypomina trochę rogi, nosi zwykłe jeansy i biały podkoszulek.
- Logan, uważaj trochę. - Mówi Pietro. Logan. Ciekawe imię.
 Bez słów Logan idzie dalej nawet się nie oglądając. My robimy to samo. Korytarz się już kończy i wszędzie są drzwi do pokojów. Przy prawej ścianie znajdują się kolejne schody i wchodzimy. Na drugim piętrze znajduje się stołówka. Duża, schludna i jest mnóstwo stołów z krzesłami.
- Po reszcie budynku oprowadzi Cię Scott, wzywają mnie. Do zobaczenia. - Mówi Pietro i znika w mgnieniu oka.
  
                   *******
 Po kilku minutach czekania pojawia się mężczyzna z roztrzepanymi włosami o kolorze kasztanu. Na oczach ma czerwone okulary. Ubrany jest w strój z czarnego lateksu. Trochę mnie to dziwi.
- Summers Scott. - Mówi z lekkim uśmiechem, który po chwili zastępuje poważny wyraz twarzy.
- Night Samanta. - Przedstawiam się próbując powiedzieć to poważnym głosem choć mi się nie udaje. Scott zaczyna iść i idę za nim. Oprowadza mnie po reszcie szkoły, której mogłam się spodziewać. Sala treningowa, sale od różnych zajęć typowych jak w normalnych szkołach, sypialnie i takie tam. Zaprowadza mnie do stołówki mówiąc - Pora obiadowa, lepiej żebyśmy się nie spóźnili.
 Idziemy różnymi schodami, które zdążyłam zapamiętać i trafiamy na wielką stołówkę. Jest w niej chyba wszystko. Od kuchni rozciągającej się od ściany do ściany po bar sałatkowy dla wetegarianów. Siadamy przy pierwszym lepszym stole i czekamy aż podadzą nam obiad. Po chwili dosiada się do nas Logan.

Powitanie!

 Witam wszystkich czytających ten post! Jestem Iza, ale mówcie mi Coral. O czym będzie ten blog? Cóż. Od ok. roku piszę opowiadanie o znanej, chyba wszystkim, grupie superbohaterów z Marvela gdzie umieściłam kilka swoich postaci. A mowa jest o X-Menach. Rozdziały będę dodawać jeden na miesiąc żeby się nie powtórzyła sytuacja z innego bloga(dodawałam co tydzień, nagle brak weny i wielka katastrofa!). Tak więc za chwilę dodam pierwszy rozdział i ostrzegam, że ja głównie się opierałam historią z filmów ponieważ to co się teraz dzieje w komiksach to po prostu zamieszanie i nie wiadomo jaka jest ich historia.
 A na koniec by nie zanudzać was dodaję fragment z teasera X-Men Apocalypse.
 To sayonara~!