środa, 25 maja 2016

Rozdział 4

Witam, witam i przepraszam za brak wpisów, ale kompletnie o blogu zapomniałam+ już prawie koniec roku, był Pyrkon, teraz przygotowuję się na Wondercon, założyłam art bloga no i... jakoś mi wypadło, ale powracam! Z rozdziałami! Zapraszam do czytania~
-------------------------------------------------------------------
ROZDZIAŁ 4: Przepraszam, czy można włączyć klimatyzację?
  *PERSPEKTYWA CAMILA*
Szkoła dla mutantów jest wspaniała. Jestem tu od zaledwie 15 minut, ale wywarła na mnie wrażenie. Tak samo uczniowie. Przy nich nie muszę ukrywać swoich oczu, łusek, ogona i smoczych uszu. Jest tutaj idealnie. Ale drażni mnie drugi nowy. Przybyło nas trzech - ja, Dan i Luke. To Luke mie drażni. Uważa się za lepszego.
- Cześć. - z zamyślenia wyrywa mnie atrakcyjna blondynka. Nosi biały kostium. Niemal się mieni w porównaniu do poważnych, czarnych lateksowych strojów reszty. Jej włosy są spięte luźno w kok.
- Hej. - odpowiadam wpatrując się w jej strój. Bardzo różni się od reszty.
 Nagle zrobiło mi się cholernie gorąco. Nienawidzę ciepła. Szkoła jest przyjemna, ale mogliby tu wstawić klimatyzację... Możliwe, że tylko mi się tak wydaje ponieważ urodziłem się w Sztokholmie. Tam jest o wiele zimniej niż w Stanach Zjednoczonych.
- Chyba jesteś nowy... Jestem Emma Frost. - mówi i podaje do mnie rękę. Potrząsam nią.
- Miło mi, Camil. Czy tu zawsze jest tak gorąco? - odpowiadam i wachluję się ręką.
 Emma chichocze.
- Tutaj w ogóle nie jest gorąco. Może po prostu ci się tak wydawać bo... Po ubiorze widać, że pochodzisz ze Skandynawii.
- Uh, tak. Dokładniej ze Sztokholmu.
 Emma znowu się śmieje i proponuje mi oprowadzenie po szkole. Zgadzam się bez chwili zastanowienia.
      *****
- Jesteś ze Sztokholmu!? - Samanta wprost wrzeszczy. Rozbawiło mnie to tak mocno, że nie mogę złapać tchu i ciągle się śmieję.
- Tak! Jestem ze Sztokholmu! Z zimnych klimatów! - także wrzeszczę i dalej się śmieję. Samanta jest naprawdę zabawna choć początkowo się tak nie wydawało. Polubiłem ją.
- Ja jestem z Afryki. Dokładnie nie wiem z jakiego plemienia... I dziwne, że jestem biała. Przecież tam są sami czarnoskórzy.
- Racja. Trochę dziwne. - przyznałem. Zastanawiam się nad tym wszystkim. W szkole jest wiele mutantów, które przeszły to samo co Sam - zostały odtrącony od społeczeństwa i nie miały czasu chodzić do szkoły.
 Nagle poczułem czyjąć dłoń na ramieniu. Wrzasnąłem i się odwróciłem. To był Collosus. Teraz się śmiał.
- Hej! Smaugu! Czego się boisz? Że zabiorę ci twój majątek? - wprost wybuchł śmiechem ze swojego żartu. Także się zaśmiałem. Faktycznie byłem podobny do Smauga z powieści Tolkiena.
- Wybacz, po prostu jeszcze jestem oszołomiony całą tą szkołą.
- Nic się nie stało. Hm... Słyszałem, że lubisz jakieś słodkości i przyniosłeś kilka dla nas... Co to jest?
- Toffi. - odparłem z uśmiechem.
- Nie znoszę toffi. - mruknął Collosus robiąc kwaśną minę.
- To co? Następnym razem ma być miętus? - Sam wybuchła śmiechem. Nagle sobie coś uświadomiłem. To zabrzmiało jak dialog babci Weatrex i małej Esk z 'Równoumagicznienia'*.
 Wstałem i wyszłem. Chciałem poznać tego całego 'Rosomaka Wolverine`a'. Zastanawia mnie czemu wszyscy się go tak boją...
 Akurat na niego wpadłem. I znowu zrobiło mi się gorąco choć Bobby zamroził moją czapkę. Chyba lód się stopił. Wolverine był wysoki, barczysty, miał zadbany zarost, dziwną fryzurę, która mi przypominała rogi i nosił kostium z czarnego lateksu jak wszyscy inni X-Meni.
- Lepiej uważaj jak chodzisz. - powiedział i poszedł dalej. Na rękawach zauważyłem dziwne urządzenia. A więc tak. Miał szpony... Słyszałem, że robiono na nim eksperymenty w Weapon X. Teraz wierzę. Zastanawia mnie ile ma lat. Jakieś 30? Może 40? Podobno jest o wiele starszy. Znowu przez zamyślenie na kogoś wpadłem. To Luke. Uśmiecha się syderczo, a jego włosy wydają się płonąć. Lepiej żebym trzymał się od niego z daleka. Nienawidzę tego typu osób, a po za tym jest mi cholernie gorąco.
Wstałem i poszłem w stronę jadalni.
  *'Równoumagicznienie' jest jedną z ulubionych książek Camila

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz